o mnie

jestem kobietą, partnerką, podróżniczką i pisarką. Kocham ludzi i kocham życie więc do pełnego pakietu jestem także coachką RMT, certyfikowaną terapeutką cichych ustawień rodzin i providerką manualnych sesji Access Consciousness® i REIKI. 

pomagam w uzdrawianiu twojego wewnętrznego dziecka i nawiązywaniu relacji z wewnętrznym krytykiem, robieniu porządku w głowie i w myślach i ogarnianiu emocji

towarzyszę w odkrywaniu blokad, ograniczających przekonań i strachów i uczę jak je neutralizować aby działać

pomagam odkrywać co chcesz w życiu robić zawodowo i działać tak, aby to robić, aby móc swobodnie wycofać się z tego, w czym utknęłaś i z odwagą wejść w to, co jest naprawdę twoje i dla ciebie

wspieram w odkrywaniu wartości, super mocy i talentów

pomagam w uzdrawianiu rodowych lojalności, docieraniu do miłości i ustawianiu rodowego porządku, dzięki któremu wszystko zaczyna płynąć a ty czujesz, że w końcu jesteś na swoim miejscu, z szacunkiem i miłością do tych, którzy byli przed tobą

buduję także coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej: travel coaching&mentoring, jako wsparcie dla tych, którzy marzą o solo podróżach ale nie wiedzą od czego zacząć i jak się za to wszystko zabrać

prywatnie, poza podróżowaniem, kocham pisać, praktykuję jogę, która uratowała moje ciało od katasfrofy i medytuję. Uczę się biologii totalnej, czytam miliony książek a od 2013 roku nie posiadam telewizora. 

jeśli chcesz poznać moją historię, to zapraszam cię do mojego świata

dwa słowa o tu i teraz

poznajmy się bliżej

w skrócie

objechałam kawałek świata ucząc się życia od innych kultur, zrozumienia i radości od tych, co mają niewiele, mądrości od tych, co doświadczyli nad wyraz dużo. Podróżuję solo od 8 lat. Czasami są to krótkie, weekendowe wypady, wyjazdy na kilka tygodni a czasami kilkumiesięczne włóczęgi po Europie i po Azji. Podróżowanie ma dla mnie wiele twarzy i zawsze na nowo odkrywam własną siłę, elastyczność i odwagę.

mieszkałam trochę w Europie a trochę w Azji. 4 lata w UK, rok w Szwajcarii a obecnie w Belgii. Odrabiałam swoją lekcję w korporacji przez 12 lat, aby zrozumieć czego nie chcę i aby teraz, jako coachka i terapeutka, wspierać ludzi w kochaniu siebie.

rozwijam siebie cały czas, bo to daje mi energię i radość. Kiedy przestaję, czuję jakbym mówiła życiu nie. 

wiedzę psychologiczną mam ze szkół oraz z wyboru, bo fascynuje mnie człowiek i jego psychika, dodatkowo teraz spełniam swoje młodzieńcze marzenie i studiuję psychologię, na którą tuż po liceum się nie dostałam. 

wiedzę coachingową zdobywałam u Adama Dębowskiego z Instytutu Liderów Zmian (master coach integralny i doradca psychologiczny) oraz u Tony’ego Robbinsa z Robbins Madanes Institute (life coach certified) oraz w Szkole Coachów Grupy SET. 

jestem też terapeutką ustawień systemowych wg. Berta Hellingera, po Szkole Cichych Ustawień Rodzin Gerharda Walpera

doświadczenie i wiedzę podróżniczą przywiozłam z solo wypraw w różne zakątki świata a umiejętności pisarskie z kursów i pisarskich warsztatów wyjazdowych pod okiem wspaniałej Marii Kuli

poszukując dróg zdejmowania etykietek i wychodzenia ze wzorców, stałam się także praktykiem Access Bars® i Access Energetic Facelift®

fascynuje mnie też nowa medycyna germańska i totalna biologia, dlatego uczestniczę w seminariach recall healing, prowadzonych przez dr Gilberta Renaud’a.

potwierdzenie moich kwalifikacji

moja misja

 

moją misją jest pokazać ci, że możesz robić w życiu to, co chcesz, co cię spełnia i daje sens i do czego każdego ranka zrywasz się z łóżka

moją misją jest obudzić cię do życia, oswoić emocje i nawiązać dobry kontakt z twoimi wewnętrznymi postaciami: wewnętrznym dzieckiem i wewnętzrnym krytykiem, po to abyś szła przez życie swobodnie i wspierana przez twoją osobistą historię

moją misją jest pokazać ci, że zawsze zaczynasz od siebie. wtedy to, co dajesz innym jest szczere, łatwe i bezwysiłkowe. najpierw ty, potem cała reszta

moją misją jest abyś uwierzyła, że możesz mieć fajną pracę i być w niej szczęśliwa, że nie musisz tkwić w pracy, której nie znosisz, nawet jeśli ta, której pragniesz wydaje ci się teraz odległa

moją misją jest inspirowanie do poszukiwania swojej drogi oraz do podejmowania ryzyka i działań aby codziennie tworzyć życie jakiego pragniesz

wierzę, że to wszystko przychodzi, gdy otwierasz się na siebie. Wtedy świat, pokazuje ci, że nie masz żadnych ograniczeń i że to zawsze ty decydujesz co, gdzie, kiedy i jak

20220108_165423 (1)
img-20201211-wa0051-2.jpg

zaufaj mi

dlaczego ze mną?

byłam tam, znam to…

kiedy rozglądam się wokoło, widzę wspaniałych ludzi, którzy pod warstwą ograniczających przekonań, starych wzorców, nieuleczonych traum, iluzji „nie mogę”, „nie dam rady”, i „to nie dla mnie” skrywają potencjał twórcy. Przypomina mi się to, kim byłam 11 lat temu.

szłam podobną ścieżką, nie miałam wsparcia od nikogo i moje upadki były bolesne. Jednak coś w sercu mówiło mi, że nie mogę oddać swojego życia rutynie i nie mogę osiąść na zawsze w strefie komfortu. I mimo, że nie wiedziałam czego chcę i bardzo długo szłam na oślep, dotarłam do punktu swojej mocy, którego przekroczenie złamało wszystkie ograniczenia.
I świat wcale się nie zmienił. To ja się zmieniłam.

zgodziłam się na całkowitą transformację swojego światopoglądu i na bunt tych, którzy przywykli do starej mnie, tej, która się zawsze dopasowywała. Zaczęłam sięgać po to, o czym wcześniej nawet bałam się myśleć.

przez ostatnie 11 lat zrobiłam i zrealizowałam więcej swoich marzeń niż przez poprzednie 31, znalazłam w sobie odwagę do uznania swoich ran, ukochania wszystkich części siebie, zaakceptowania historii i przyjęcia, że jeśli czegoś nie dostałam, to już nie dostanę i że jestem jedyną osobą, która może o siebie zadbac na 100%. Wybrałam życie po swojemu, poznałam kawał świata i nie zamieniłabym tego na nic innego.

wierzę, że i Ty masz w sobie potencjał i moc oraz jesteś twórcą własnego życia. Wierzę, że możesz żyć na 100% a nie tylko na 50% – poprzez dokonywanie właściwych wyborów, poprzez świadomość czego pragniesz i poprzez koncetrację na tych pragnieniach.

szczegóły sprawdzisz tutaj:

moja historia

zbudowana z kawałków

rok 2002

miałam swoje 20 lat i zero marzeń. żyłam spokojne życie przerzucając towar na kasie w hipermarkecie. Przyznaję, zbierałam premie za to, że byłam najszybsza. Nie wiedziałam, że mogę chcieć a tym bardziej, że mogę mieć więcej. Moim jedynym przyjacielem był strach. Bałam się o wszystko. O to, że mogę stracić pracę, o to, że nigdy nie wyjdę za mąż, o to, że nie wystarczy mi pieniędzy na fajki. Życie działo się dzień za dniem a przyszłość nie istniała. Ważne, że grosze co miesiąc wpadały na konto i dawały pozorną stabilizację.

rok 2005

mój przyjaciel strach stanął na rzęsach aby zamanifestować to, czego najbardziej się obawiałam. Chłopak, za którego oddałabym życie, wyjechał do wojska a potem mnie rzucił. Chwilę później wywalili mnie z pracy. Ciało przestało mnie lubić i unieruchomiło mnie zapaleniem stawu barkowego. Mój świat się rozpadł na kawałki. Był byle jaki ale był mój i mimo, że nie miałam wiele, to to niewiele było moim wszystkim. Spędziłam w łóżku dwa tygodnie, zapuchnięta, czerwona od nieskończonego morza łez twarz, wcale nie była już taka moja i pragnęłam tylko, żeby ktoś mnie kochał, żeby zabrał cały mój ból, żeby odsunął strach.

cud zwlekł mnie z łóżka i wcisnął mi w ręce kultową Potęgę podświadomości Josepha Murphy’ego. Wtedy nie było jeszcze internetów, coachów, nie było blogów rozwojowych ani tysięcy książek dostępych na wyciągnięcie ręki. Nikt nie mówił o medytacji, nie uczył wiary w siebie, nie było technik relaksacyjnych, pracy z czakrami, ustawień systemowych, technik wybaczania czy manfestacji marzeń. Można było iść do psychologa ale mało który okazywał zainteresowanie dwudziestolatce ze złamanym sercem. A ja pragnęłam tylko miłości.

Bóg mnie zmusił do przeczytania Murphy’ego. Kreowałam w umyśle coraz to śmielsze marzenia, które, zgodnie z tym co mówił autor, miały się wkrótce wydarzyć. Wystarczyło się ponoć mocno skoncentorwać, pomielić marzenie w myślach, uwierzyć i pyk – gotowe! W ferworze uniesień spowodowanych lekturą, choć nie miałam jeszcze czym zapłacić, zapisałam się na studia.

aby pokryć czesne za pierwszy semestr i dopóki nie stanę się mistrzem urzeczywistniania myśli, znalazłam pracę, tym razem w ekskluzywnym sklepiku z eko żywnością. Kolejne semestry płaciły się ze stypendium bo dość szybko awansowałam na uwielbianego kujona. Uwielbianego, bo dawałam ściągać i pomagałam w nauce. W nowej pracy odkryłam w czym jestem świetna. Wtedy nie umiałam tego nazwać, dziś wiem, że chodziło o budowanie relacji z ludźmi. Sympatia dostawców, którzy nierzadko obdarowywali mnie produktami, oraz klientów, którzy spędzali w sklepie więcej czasu gdy byłam tam ja, przynosili ciasto, czekoladki i zawsze byli uśmiechnięci, pozostała ze mną do dziś. Wspominam to jako jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń w życiu i nie zamieniłabym go na żadne inne.

rok 2008

wielka korporacja otwarła przede mną swoje drzwi. Nie umiałam nic ale czułam się jakbym wygrała życie! Czasami odwracałam głowę i patrzyłam na siebie sprzed 3 lat. Tamten updadek zdarzył się po to, abym teraz była właśnie tutaj. Gdyby nie to pewnie nadal grzałabym zepsute krzesło na kasie w markecie. Fruwałam pod niebem. Kariera się rozkręcała, poznawałam ludzi, skończyłam studia i… zapadłam w codzienność. W moim życiu nie zmieniało się nic. Stagnacja. Rutyna.

rok 2013

wyjechałam z kraju bo mnie wciąż coś uwierało a ja nie chciałam się na to godzić. Wyjechałam za miłością i za pragnieniem bycia kimś dla kogoś. Już nic nie miało mnie złamać, miało być tylko pięknie, w miłości i szczęściu, przecież umiałam już używać myśli to tworzenia swojego życia! On już tam był, ja miałam dołączyć… W tydzień po przeprowadzce siedziałam sama, pod obcym jeszcze prysznicem, skulona, przyciśnięta do szyby, woda szumiała, lała się na mnie gorącym strumieniem, ścierała słone łzy których tak bardzo się wstydziłam, tak bardzo nie chciałam. Przesiedziałam tam pół nocy, kiwając się jak porzucone dziecko, oddychając ciężko. Aż w końcu nie było już łez tylko pomarszczona skóra, opuszki palców, które nie mogły nawet złapać ręcznika. I ta twarz. Znów jakby trochę mniej moja.

nie byłam porzuconym dzieckiem, byłam porzuconą kobietą. Znowu. Może powinnam wrócić. Ciągle jeszcze mogę… biegało mi po głowie przez kilka kolejnych bezsennych nocy… Zostałam. Sama, w obcym kraju, z koślawym językiem, bez znajomej twarzy w pobliżu. Do tego choroba w najbliższej rodzinie i oczekiwanie na efekt operacji… to wszystko zwaliło się na mnie jak potężne drzewo, znów okazało się, że ciągnę za sobą wszędzie to samo: pragnienie miłości i strach przed jej utratą. I ten sam scenariusz odtwarza się w moim życiu raz za razem. Nie wróciłam. To wszystko jest po coś, będzie z tego coś dobrego, szeptał mi do ucha Bóg lub Anioł, sama już nie wiem, który z nich.

zacznij żyć dla siebie, przestań zadowalać wszystkich! Obudziło mnie po kilku wyczerpujących nocach. Jak ja mogę żyć dla siebie? Nie umiem,  nie wiem nawet co lubię ani co mogłabym dla siebie robić. Zlana potem wyskoczyłam spod kołdry i pobiegłam do łazienki. Zapaliłam światło i spojrzałam sobie w oczy. W te wciąż czerwone, z mnóstwem czerwonych żyłek, podpuchnięte, zielono – niebieskie oczy. Jak mam sobie sprawić przyjemność, skoro nigdy tego nie robiłam? Jak mam nauczyć się myśleć o sobie i traktować siebie dobrze? Stałam tak opierając się o chłodną umywalkę i gapiłam się na siebie aż ścierpły mi nogi a blade włoski stanęły dęba na całym ciele, aż niemal osunęłam się na beżowe linoleum. Pojadę w podróż. SAMA.

miały być wakacje w ciepłym kraju aby naładować baterie, plaża, morze, nicnierobienie. Kilka tygodni później wylądowałam w Bangkoku. Miasto wszystkiego to efekt tej podróży. Wtedy urodziłam się na nowo. Nie. Nie zaczęłam kochać siebie od razu ale każdego dnia uczyłam się swoich potrzeb. I siebie stawiałam w centrum. Nikt na tym nie ucierpiał, nikomu nic sie nie stało. Może kilka fochów więcej, może kilka skrzywionych twarzy ale bez szkód w ludziach. Stawianie barier też nie każdemu jest nagle na rękę, ale ludzie się uczą i stopniowo zaczęli uczyć się nowej mnie. A ja powoli zaczynałam rozumieć jak pięknie jest o siebie dbać. Rok później poleciałam tam znowu, na dłużej i nie tylko do Bangkoku. Owocem tego było miasto wszystkiego 2. Wtedy też moje serce się otwarło i wróciło do mnie to, co kiedyś bardzo w sobie zgniotłam i stłamsiłam. Odkryłam co daje mi szczęście i radość. Poza odkrywaniem świata, powróciłam do marzeń z dzieciństwa i zaczęłam znowu pisać. Poznałam wspaniałych ludzi w tym niesamowitą Marię Kulę. Dotarłam do wielu prawd a Maria opublikowała mój artykuł o tym jak zrozumiałam, że artyści się nie rodzą. Zaczęłam z miłością i radością o siebie dbać. Dopiero wtedy dawanie nabrało prawdziwego sensu. Miałam z czego czerpać bez oczekiwania na zwrot.

2016

Krzysztof. Pojawił się gdy nie szukałam miłości i byłam ogromnie zajęta swoimi pasjami. Znalazł mnie bo mnie sobie najpierw wymyślił. Podobnie jak ja zaprzyjaźnił się z Murphym. Ja szykowałam się na długą solo podróż po Azji, on mnie wspierał i uczył się kochać siebie. Lata z Krzysiem, jego dobroć, jego prawda i autentyczność, jego zmysł czucia mnie i moich pragnień doprowadziły mnie tutaj, do tego kim teraz jestem i co teraz tworzę. To, że mnie teraz czytasz, to także efekt tej miłości.

naszą piękną, choć niecodzienną historię będziesz mogła wkrótce przeczytać, bo postanowiliśmy się nią podzielić. Jest to opowieść o transformacji, o wierze, o miłości, o upadku i o tym, że z każdego dna można się podnieść i zacząć życie życie jako całkiem nowy człowiek. Gdy książka będzie już w druku, na pewno dam ci znać!

2018

moja Azja. Tak nazywam moją półroczną, solo wyprawę w nieznane. Bangkok, który pokochałam wiele lat temu, stał się dla mnie drugim domem, miejscem, które w trakacie odkrywania południowo – wschodniej Azji było moim azylem. Okazało się, że serce można podzielić. Część mojego została tam, część wróciła razem ze mną. Wróciłam inna, bardziej swoja i jednocześnie bardziej otwarta. Po takiej przygodnie nie ma już miejsca na strach.

obecnie

każdy dzień jest dla mnie nowym życiem. Miłość znalazłam w sobie i przestałam jej szukać na zewnątrz. Gdy zaczęłam się nią obdarzać, łatwość dzielenia się przyszła sama. Ludzie lgnęli do mnie z nieznanego mi powodu. Madzia, weź mnie pokołczuj, słyszałam wielokrotnie, jeszcze na długo przed tym, zanim miałam certyfikat. Rozmowy działy się same, intuicyjnie czułam czego ktoś potrzebuje i czego szuka. Czasem trzeba było wysłuchać, czasem bardzo szczerze pogadać, wyznać smutne prawdy, czasem wystarczyło posiedzieć w ciszy i rzeczy same się rozwiązywały. 

gdy połączyłam wszystko co kocham, co robię z pasją i zaangażowaniem, w czym kryje się dla mnie ogromny sens i co potrafię robić świetnie, stworzyłam podróż.do.siebie, której misją i głównym zadaniem jest pomoc kobietom w odnajdywaniu własnej ścieżki zawdowej, aby dzięki niej mogły mieć życie takie, jakie chcą. Wiem ile strachu jest wokół, gdy rzeczywiście chcesz coś zmienić, wiem ile pojawia się pytań, niewiadomych i lęków i jestem tu po to aby obudzić w tobie odwagę do swojej pracy marzeń.

wiem też jak ważne są w naszym życiu emocje i kontakt z wewnętrznymi postaciami: wewnętrznym dzieckiem i wewnętrznym krytykiem, sama długo uczyłam się jak z nimi żyć, aby żyć dobrze. Także dlatego ciągle się rozwijam i kształcę aby i w tym pomagać tobie i abyś polubiła swoją emocjonalność i umiała przeżywać życie w pełni.

virus-rotated-e1585434907770.jpg

wyruszymy dalej razem?

jeżeli spodobała Ci się moja historia...

zacznijmy już dziś!

jestem tu dla ciebie

gotowa aby wyruszyć z tobą w podróż po twoją pracę marzeń, uzdrowić porzucone, wewnętrzne dziecko i oswoić wewnętrznego krytyka

wierzę, że codziennie tworzysz, budujesz własne życie poprzez swoje wybory i poprzez swoje działania, dlatego nie czekaj dłużej, napisz do mnie już dziś

wierzę, że każdy ma w sobie swoją ukrytą pracę marzeń, ale nie każdy ma odwagę aby ją z siebie wyciągnąć i zacząć realizować

nie jesteś stworzona do przesiedzenia życia w jednym miejscu i do zamknięcia się w cudzych wzorcach i schematach. jesteś ważna dla świata i to co robisz na codzień, zawodowo, ma znaczenie

nie musisz też unikać swoich emocji, obwiniać się za to, że często bardzo chcesz, ale wewnętrzny głos cię powstrzymuje, tkwić w schematach, które ci nie służą i w przekonaniach, które cię blokują

to jest twój czas, wykorzystaj go! napisz do mnie teraz!