You are currently viewing ile we mnie miejsca dla mnie

ile we mnie miejsca dla mnie

lubię słuchać ciszy. A tak naprawdę to lubię słuchać siebie w ciszy.

wypełniał mnie ciągły niepokój. Nie mogłam się na niczym skupić ani nic ciekawego nie działo się w moim życiu. Miałam wciąż nieuświadomione obawy z nikąd. Kładłam się spać ociężała, spałam źle i budziłam się niewypoczęta.

cały dzień działałam jak automat. Szłam do pracy a w domu, po powrocie, zanim wzięłam głęboki oddech, pilot zgrabnie układał się w dłoni a palce sprawnie przeskakiwały po guzikach. Szukałam czegoś ciekawego chociaż tego nie oglądałam. Dźwięki i głosy brzmiały bo wydawało mi się, że siedzenie w ciszy jest nienaturalne a w świecie zawsze dzieje się coś ciekawego i ważnego. I ja chciałam być tego częścią.

nieświadomie chłonęłam cały ten syf. Ważny, nieważny, straszny, bezlitosny. Dzienniki, panoramy, wiadomości i wszelkie niusy. Czasem jakiś talk show, czasem kuchenne perypetie a czasem bieg do marzeń niedkrytych talentów. W weekendy telewizje śniadaniowe z milionem życiowych porad, wieczorami tasiemce o życiu zwykłych ludzi. W samochodzie radio grało hit za hitem, który później rozbrzmiewał w mojej głowie nieustannie, dopóki nie czułam się już tak nim zmęczona, że z ulubionej piosenki stawał się znienawidzoną. Do tego pogaduszki z ludźmi, którzy karmili się tym samym, którzy słabo orientowali się czego w życiu chcą ale za to nieźle wychodziło im pouczanie innych. Żadna aferka ich nie omijała, żaden skandal, żadne ludzkie potknięcie. Dowiadywałm się od nich jaka jestem, czego powinnam w życiu chcieć a czego nie, co jest dla mnie dobre i korzystne i że absolutnie nie powinnam jeść parówek.

chłonęłam to wszystko jak gąbka, pęczniałam przez dzień aż wieczorem się ze mnie wylewało. Ociężała, przemęczona i wiecznie zaniepokojona.

aż pewnego dnia nie włączyłam radia. Nie miałam siły. Byłam już zlepkiem kiepskich hitów, katastrof lotniczych, politycznych walk, niusów o nowej miłości kolejnej celebrytki, kimkolwiek ona była i kolejnych ekscesów słynnej Janiny. Byłam mozaiką wieści zasłyszanych w ciągu dnia, złapanych kątem oka, którego ponoć i tak nie posiadam, przypadkowych nut muzycznych, które nawet mi się nie podobały, a już które na pewno nie miały ze mną nic wspólnego.

byłam całym ogólnym syfem i czułam się jak rzeka ścieków.

spędziłam dzień w ciszy.

jesuuu jaka ona była sroga i męcząca. A właściwie nie cisza a ja sama. Sama dla siebie. Myśli, o których nie wiedziałam, że je mam, wypływały. Tak, jakbym nagle odblokowała jakiś kanał i dopuściła wszystkie do głosu. Było ich dużo i tworzyły chaos. Były głośne i domagały się mojej uwagi. Zmuszały mnie do skupienia.

do skupienia się na samej sobie.

nie miało znaczenia co robiłam. Cała armia myśli pchała się do mojej świadomości. Czułam się jakby gadała do mnie gromada dawno niewidzianych koleżanek, z których każda miała coś ważnego do powiedzenia. Przekrzykiwały się jak przekupy na targu aby zwrócić uwagę właśnie na nią. Teraz wiem, że chciały wykorzystać moment, kiedy nie spychałam ich w cień. Bały się, że chwila wolności nie potrwa długo.

myślowy chaos trwał kilka dni a ja pozwoliłam im wszystkim robić co chcą.

a niech się drą.

ludzie wyrzucają stare, niepotrzebne rzeczy, robią porządki w domu, w ogrodzie, w dokumentach, w samochodzie i w innych miejscach, ale nigdy w głowie. Może to czas aby zrobić to, czego nigdy nie robiłam? Dam im szansę, pomyślałam. Ułożyły się w kolejkę i przychodziły w sobie tylko znanej hierarchii. Nie wszystkie przyjemne. Ani wygodne. Ale traktowałam je z szacunkiem, po raz pierwszy. To były w końcu moje myśli. Dawałam się im wygadać, wyżalić, pozwalałam na gorsze chwile. Sprzątałam swój własny bałagan, to, co do tej pory zamiatałam pod dywan i czego nie chciałam dotykać. Nabijałam się cudzym syfem bo to było łatwiejsze i nie wymagało ode mnie działania. Moje trudne myśli zmuszały mnie do rzeczywistego zajęcia się sobą.

zaprzyjaźniłam się ze sobą. Przestałam doradzać i wskazywać rozwiązania. Po prostu słuchałam. Uważnie. Zaczęłam dostrzegać swoje prawdziwe potrzeby, co lubię i co mi sprawia przyjemność, w czy jestem naprawdę dobra. Naprwiłam to, co nie działało a puste miejsca, w które wcześniej wpuszczałam byle co, generowały nowe pomysły, rozwiązania i co najważniejsze, chęci i moc do działania i do kreowania swojego życia.

dokonałam odkrycia na miarę wszechczasów, które wcześniej nie było dla mnie dostępne.

to nie od innych zależy moje życie i nie inni powinni mieć na nie wpływ. To ja sama decyduję. I ja sama tworzę.

rozstałam się z radiem i telewizorem na dobre. Zaczęłam słuchać uważnie muzyki. Świadomie, tak bardzo, że czułam ją całą sobą. W zależności od nastroju, od dnia, od chwili, pozwalałam by mnie unosiła, relaksowała albo pobudzała do działania. Zaczęłam świadomie oglądać filmy i programy. Tylko te wybrane, na które naprawdę miałam ochotę i którym chciałam poświęcić uwagę. Brak wiedzy z kraju i ze świata nie zubożył mnie i mojego życia ani trochę.

cisza to mój czas dla siebie. Teraz już nie jest groźna. Jest mną. To w niej wydarza się wszystko, co potrzebne abym mogła być sobą. Wolny czas włożyłam w pasję i to ona zaczęła pokazywać mi kim jestem i jak wiele mam do zaoferowania światu i ludziom.

kiedy wyrzuciłam syf z głowy okazało się, że jestem kimś innym niż wcześniej myślałam, kimś pięknym, wartościowym, unikatowym.

kimś, kto ma ciekawe pomysły, kto ma mnóstwo energii do działania, kimś, kto może tworzyć piękne życie. I ucieszyło mnie to, że myślę inaczej, że mam prawo do bycia sobą. Bo ja już tak bardzo nie chciałam być taka jak inni ale robiąc to samo, co inni, właśnie taka się stawałam. I wszyscy byliśmy jedną, szarą, smutną masą. A piękno tkwi w różnorodności.

teraz już jestem sobą. Jestem i istnieję. Czuję siebie. Prawdziwą. I nadal się ze sobą przyjaźnię. I ty też możesz być całkowicie sobą o ile zajrzysz do swoich myśli, posprzątasz i dasz szansę temu, co ważne. Sobie. Potraktuj się jak naważniejszą dla siebie osobę.

wtedy będziesz mógł, mogła swoje tworzyć piękne życie.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Marta

    To niesamowite jak informacje i treści ze świata zakłócają spokój umysłu. Sama zauważyłam jak mój organizm reaguje na ostatnio mało pozytywne wiadomości w mediach. Czas na przerwę! 🙂

    1. magdalena

      Tak! Czas na przerwe i na oddech. Moze w zamian jakies fajne mysli, takie wybrane swiadomie, przyjemne wspomnienia albo nowe marzenie? Takie, do ktorego twoje serce sie wyrywa? 🙂

Dodaj komentarz